sobota, 6 lipca 2019

Apulia najpiękniejsze miejsca

Fot. Bari

Apulia włoski region na obcasie. Miejsce które wato poznać. Apulia to: morze, stare oliwne drzewa, winnice, farmy, kościoły, domy trulli, piękne małe kremowo-białe miasteczka, porty, niebieskie łódki rybaków,wąskie uliczki i ludzie. Przyjaźni i pomocni. My wybraliśmy się w maju, pogoda była już piękna a turystów umiarkowana ilość.

 Do Bari  możemy polecieć tanimi liniami. Jedna z nich oferuje bardzo wygodne godziny wylotu i powrotu. Dla nas to ważne bo nie lubimy zarywać dnia po nieprzespanej nocy.

Podczas rezerwacji lotu można od razu wynająć samochód. Koszt na 7 dni samochodu segmentu B lub B+, czyli takiego Renault Clio czy Fiat Punto to około 200 złotych plus ubezpieczenie i paliwo. Pełne ubezpieczenie kosztuje dodatkowo ok. 200 PLN, ale w zamian mamy spokojną głowę. Warto przeczytać w warunkach wynajmu jaką mamy ochronę z i bez ubezpieczenia. 

Wynajęliśmy mieszkanie z tarasem blisko centrum przez popularną stronę rezerwacyjną.  



Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w Bari to dziwne porcelanowe figurki w różnych kolorach. Byłam bardzo ich ciekawa. Można zobaczyć je wmurowane w gzyms budynków lub ustawione na balkonach. 
Figurka nazywa się "PUMO" - to typowy przedmiot związany z tradycją Apulii. Przedstawia pąk kwiatu, który właśnie ma zakwitnąć, otworzyć się. To coś nowego, co właśnie ma się narodzić. Uważany za obiekt przynoszący szczęście. Kolorowe, choć najczęściej jest biały, ciemnozielony lub w kolorze ochry. Zwykle darowany z życzeniami powodzenia przy okazji wkraczania na nową drogę życia lub przy przeprowadzce do nowego domu. Nierzadko traktowany po prostu jako ozdoba lub część kolekcji. 




Przy promenadzie w Bari napotkaliśmy bar z owocami morza. W kartonowych pudełkach kupimy fast food. Są też burgery. Taki fast food z owocami morza prosto z łódki mogłabym jeść codziennie. Aromatyczne, chrupiące, świeże. Miła obsługa.


Fot. Bari

Fot. Mercato w Bari 







Te zdjęcia mapy przedstawiają  miejsca, które odwiedziliśmy. 


Podróż do większości zaznaczonych punktów na mapie odbyliśmy samochodem. Bardzo wygodny dojazd drogami szybkiego ruchu. W podróż wybraliśmy się pod koniec maja co pozwoliło, jak nam się wydaje, uniknąć upału i co najważniejsze tłoku wakacyjnego zarówno na drogach jak i w zwiedzanych miejscach. Wszystkich punktów zaznaczonych na mapie nie da się oczywiście zobaczyć na raz. Podróż rozłożyliśmy na kilka dni, za każdym razem wyruszając z Bari. I tak pierwszego dnia pojechaliśmy na południe wzdłuż wybrzeża Polignano-Monopoli-Locorotondo-Alberobello. Następnego dnia zobaczyliśmy Gravinę, Materę i Altamurę. Kolejny dzień to trasa wzdłuż wybrzeża na północ: Bisceglie-Trani-Giovinazzo.
Z Bari do tych najdalszych punktów na południu: Taranto, Lece-Gallipoli-Otranto, czy też na północy do półwyspu Gargano jest dość daleko. I w pierwszym i drugim przypadku to ok 190 km. Wydaje się, że w trakcie wyprawy do tamtych miejsc, lepszym rozwiązaniem może być rezerwacja noclegów na choćby jeden dzień, aby pobyć tam dłużej. 


For. Polignano a Mare

Miasteczko Poligniano a Mare jest oblegane przez turystów. I nie ma się co dziwić. Już na samym początku most Lama Monachile i plaża, do której wiodą schody biegnące właśnie pod nim. Plaża, choć nie jest szeroka, przyciąga turystów pięknym widokiem na morze wyłaniające się z pomiędzy ostro w górę wyrastających skał. Skały tego wąwozu to tylko zapowiedź stromych skał, na których wisi całe miasto. I to właśnie starówka, znajdująca się zaraz obok mostu, zachwyca widokami z placyków, podwórek i tarasów wychodzących nad urwiska. Nie bez przyczyny tu właśnie odbywają się jedne z zawodów cyklu Cliff Diving firmowane przez Red Bull. Wąskie uliczki, kościoły wciśnięte w szeregi zabudowań i klimat włoskiego południa, typowy a jednak w każdym z miasteczek wyjątkowy. Miejsce warte odwiedzenia.

Fot. Polignano
Fot. Monopoli

Monopoli zachwyciło nas jako pierwsze. Stare rybackie miasteczko. Kremowo białe z niebieskimi łódeczkami. Z uliczkami wewnątrz wąskimi i placykami.
nazwa miasteczka pochodzi od greckiego „ monospolis, które oznacza wyjątkowe miasto.
Położone  odległości 50 km od Bari.
Jest tam barokowa katedra wybudowana w XVIII wieku na ruinach romańskiego kościoła.
Bogate historyczne i artystyczne dziedzictwo miasta zachęca do jego zwiedzania.
W restauracyjkach zjemy typowe dla tego regionu pyszny makaron orecchiette.

Fot. Monopoli




Fot. Strada del Olive 


Po drodze mijaliśmy stare gaje oliwne. Nie mogłam się napatrzeć na imponujące wielkością drzewa oliwne. 



Fot. Locorotondo

Do Loccorotondo przyjechaliśmy na krótko, ponieważ w miasteczko ma piękną panoramę, a my chcieliśmy wejść i pochodzić między bielonymi budynkami ozdobionymi kolorową ceramiką. Nazwa miasteczka wywodzi się od rozmieszczenia budynków na planie okręgów.
Miasteczko znajduje się na liście najpiękniejszych miasteczek Włoch "Borghi piu belli d Italia”.
Jest sercem doliny Itria. Patrząc na miasteczko z oddali widzimy piękną białą koronę miasta na wzgórzu okoloną tarasowymi ogrodami.


Fot. Trulli 

Wiele słyszałam o domach trulli. Byłam bardzo sceptyczna. Nie bardzo chciałam je zwiedzać. Widziałam je na fotografiach, w książkach i reportażach. Ale się myliłam. Warto je zobaczyć. 
Już sam widok na nie jest niezwykły. 
Domy są wybudowane z surowego kamienia z charakterystycznymi stożkowatymi dachami. Przez to dla mnie jest bajkowe. Miasto wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO od 1996 roku.

Fot. Domy trulli 


Włoskie restauracje często opatrzone są wyróżnieniem Michalin. 

Fot. Alberobello, trulli

Fot. Gravina

Tego miejsca raczej nie znajdziecie w przewodnikach. Raj dla archeologów. W Gravinie  pod zamieszkałym obszarem znajduje się dobrze zachowany podziemny świat, z tunelami, piwnicami, kamiennymi kościołami, spichrzami, XVII-wiecznymi . W tym miejscu przechowywano żywność. Odkrywanie skalnej cywilizacji Graviny trwa nadal.  Z tego  miejsca najlepiej pojechać do Matery oddalonej o 25 km.


Fot. Matera

To miasto robi wrażenie.  
Panoramę Matery można zobaczyć od drugiej strony wąwozu rozciągającego się wzdłuż zbocza na którym wykute jest miasto. Dla chcących zrobić piękne zdjęcia lepiej wybrać się tu przed południem. W popołudniowym świetle - choć miasto nadal jest piękne- zdjęcia już nie są tak ładne. Budynki są w cieniu.
Można wjechać do niego, samochód zostawić na miejskim parkingu i zwiedzać na piechtę, ponieważ wjazd do części historycznej jest niemożliwy.
Matera leży w regionie Basilicata, 65 km od Bari.
Należy do najstarszych miast świata.
Mieszkali tu Grecy, Rzymianie, Longobardzi, Saraceni, Turcy i Normanowie.
Usytuowana nad głębokim wąwozem - robi niesamowite wrażenie.
W wapiennych skałach wykute są domy - jaskinie. W tych odrestaurowanych znajdują się hotele, puby, restauracje, część z nich jest ponownie zamieszkała.



 Fot. Altamura

Do Altamury przyjechaliśmy po przeczytaniu relacji na  kilku blogach. Czy warto? 
Moim zdaniem NIE. 
Na szczęście znaleźliśmy w nim starą piekarnię, która od setek lat wypieka bochenki chleba w kształcie serca w piecu opalanym drewnem. Na miejscu można usiąść zjeść i napić się. Kupić chleb oraz ręcznie robione ciasteczka z masy migdałowej. Ciasteczka kosztują 10 euro. 






Fot. Chleb z Altamury

 Fot. Nasz własny chleb z semoliny

Chleb ma tak niezapomniany smak, że po przyjeździe do domu bardzo chcieliśmy upiec choćby  taki przypominający ten z Altamury. I udało się. Za trzecim razem wyszedł taki jaki chcieliśmy. Obejrzeliśmy wiele filmików na Youtube. Były bardzo pomocne. Ważne też, że udało nam się przywieść lokalne drożdże: lievito madre czyli w sumie dzikie drożdże macierzyste w odróżnieniu od drożdży piwnych. Są one wynikiem spontanicznej fermentacji ciasta z wodą, co pozwala uzyskać dużo lepszy smak pieczywa. Te które przywieźliśmy były w formie suchej, ale takie macierzyste w formie mokrej są trudniejsze w używaniu ponieważ tak jak zakwas na chleb żytni trzeba je regularnie dokarmiać.

Jak zrobiliśmy nasz bochenek:

500 gram semoliny
300 ml wody
8 gram cukru
15 gram soli
35 gram drożdży macierzystych

Drożdże rozprowadzić w 300g wody, dodać sól i cukier. Dodać semolinę i wyrobić ciasto. Ręcznie zajmie to ok 10 min do wytworzenia się gładkiego sprężystego ciasta. Odstawić na około 2 godziny do podwojenia objętości. Po tym czasie wyrobić jeszcze raz ( tzw. przebijanie), uformować pożądany kształt i odstawić do wyrośnięcia na ok 45 min. Kształt serca uzyskuje się składając podłużny placek na trzy, dwie trzecie na pól a pozostałą cześć na nie, podobnie do składania kartki listu przed włożeniem do koperty. Piec ok 30 minut w 230℃. 

Fot. Bisceglie

Kiedy przyjechaliśmy do Bisceglie było wczesne popołudnie. Usiedliśmy w restauracji i poczuliśmy, że moglibyśmy tu zostać i się nie ruszać. 
Małe, urocze miasteczko. Cudna myzyka pozwoliła nam się zrelaksować.  mały port z zacumowanymi łódkami lokalnych rybaków, kilka małych restauracji ze stolikami na zewnątrz i cudowny zapach przygotowywanych posiłków. Raczej lokalni klienci.


 Fot. Trani

Trani nazywane jest perłą Adriatyku.W okolicach wydobywany jest  marmur.  Punktem centralnym jest Katedra położona nad samym morzem.  Można z niej oglądać Trani. Wejście to koszt 5€.

Fot. Trani 




 Fot. Giovinazzo

Kierując się na północ od Bari, jadąc wzdłuż wybrzeża Adriatyku co i rusz położone są cudne miasteczka. Nie sposób ich ominąć. Są takie, że chciałyby się wynająć hotel i spędzić urlop.


 Fot. Ostuni

Ostatnim miejscem, które zwiedzaliśmy było malownicze Ostuni.
Jadąc od strony Bari na wzgórzu widzi się piękne białe miasto. Zanim wjedzie się do Ostuni znów jedziemy pomiędzy gajami starych drzew oliwnych.
Blisko starego miasta jest bardzo wygodny parking. Nie wiem czy w sezonie jest problem z miejscami ale w trakcie naszego pobytu w maju był w połowie pusty. Opłaty dokonuje się w parkomatach na godziny. Na parkingu można też wynająć autoriksze (takie np jak Piaggio Ape Calessino). Kierowca obwozi po mieście i często opowiada o ciekawych miejscach. Po starówce najlepiej jednak poruszać się pieszo. Spora ilość uliczek, szerszych i takich bardzo wąskich, wiele zakamarków i podwórek. W niektórych miejscach dość strome podejścia. Warto tu się zgubić w gąszczu białych kamieniczek i uliczek udekorowanych roślinami. Chyba jak by nie iść i tak dotrzemy w końcu do szczytu z bazyliką wieńczącą wzgórze. Po drodze na najbardziej uczęszczanej trasie mijamy wiele sklepików oferujących lokalne produkty i suveniry czy po prostu lody i kawę. Jeśli chodzi o pamiątki to znajdziemy tu choćby pumo. My odwiedziliśmy sklep firmowy lokalnego producenta oliwy braci Baletta. Szeroka oferta smaków i możliwość degustacji na miejscu pozwala na zakup produktu zgodnego ze swoim gustem.





Tak kończy się moja opowieść o Apulii. 
Byłam w wielu regionach Włoch.  Apulia jest moim Nr. 1, jest miejscem gdzie wróciłabym ponownie.
Będąc w Apulii nie sposób się nudzić. Można wypożyczyć rowery, zapisać się na wycieczki rowerowe ( cena zależy od ilości osób i dystansu oraz różnego poziomu zaawansowania rowerzysty i mieści się w granicach 100- 150 euro za osobę przy grupie liczącej 4 -10 osób.
Organizowane są też piesze wycieczki po farmach oliwnych i winnicach.
Jak dla mnie najfajniejszą atrakcją jest warsztat kulinarny z włoską gospodynią, która uczy gotować apulijskie potrawy. Cena to 80 eura min. 2 osoby. Do przygotowania jest foccacia, orecchiete z pomidotowym sosem, zuccini alla poverella, pancerotti, polpete e melanzane ripiene.
Dostępne są wycieczki żaglówkami lub katamaranem. Płynie się między Monopoli a Polignano a Mare. Trwa ok. 3,5 godziny z drinkami i przekąskami.
Znalazłam dobry opis wycieczek na https://www.comingpuglia.it/



czwartek, 4 lipca 2019

Lekki sernik na zimno z czarną porzeczką i herbatą matcha

Sernik na zimno z musem z czarnej porzeczki i herbatą matcha. Warstwa z czarnej porzeczki przypomina mus. Lekka jak pianka.

1 litr jogurtu naturalnego -kupuję w wiaderku
4 łyżki cukru lub miodu lub innego słodziku
350 gram czarnej porzeczki
opakowanie żelatyny  na 1 litr płynu  ( do porzeczkowej warstwy użyłam 2 opakowań żelatyny w listkach  [ponieważ opakowanie wystarcza na 500 ml płynu)+ dodatkowe 3 łyżeczki  sypkiej żelatyny do zielonej warstwy
mielona wanilia ok 1/2 łyżeczki 1 łyżeczka japońskiej herbaty matcha
owoce i zioła do dekoracji

Tortownicę wyłożyć papierem a rant wysmarować olejem.

Porzeczki przebrać i umyć. Przełożyć do garnka i zacząć podgrzewać. Kiedy puszczą sok zdjąć z ognia i zmiksować na gładko. Dodać do masy opakowanie żelatyny , cukier lub miód i dobrze rozmieszać. Dodać jogurt ok 4/5 opakowania wymieszać i przelać do tortownicy. Wstawić do lodówki do stężenia. Po stężeniu przygotować zieloną warstwę. Rozpuścić 3 łyżeczki żelatyny w niewielkiej ilości wody, dodać matcha lub zmiksowany z niewielką ilością wody szpinak wlać do żelatyny, dodać pozostałą część jogurtu, dosłodzić do smaku niewielką ilością cukru lub łyżeczką miodu i wymieszać. Wylać na wierzch masy porzeczkowej. Włożyć do ponownego stężenia. Udekorować owocami i ziołami  ( melisa, mięta, werbena cytrynowa).

Zamiast żelatyny można użyć agar agar w ilościach wskazanych na opakowaniu.

środa, 3 lipca 2019

Kokosowy izotonik



Pyszny  i prosty sposób na izotonik.

woda koksowa
szczypta soli
ogórek
limonka
tymianek
2 plastry jabłka granny smith

Ogórka pociąć w plastry obieraczką do warzyw. Limonkę i jabłko pokroić w plastry. Do szklaneczek wlać wodę kokosową, dodać ogórka, plastry jabłka i limonki, uzupełnić wodą. Dodać zioła.

poniedziałek, 1 lipca 2019

Kotlety z buraków i kaszy


Znacie gommasio? To zdrowa sól sezamowa. Dodaję ją prawie do każdego dania. Wspaniale dopełnia smak potraw.
Kolejną przyprawą z którą ostatnio mam częsty kontakt jest zatar, który można zrobić samemu. Jak go zrobić znajdziesz w przepisie.

SKŁADNIKI:

4 średnie buraki
2 szklanki ugotowanej kaszy quinoa (może być też każda inna kasza, która pozostała z obiadu)
2 łyżki pestek słonecznika
sól i pieprz do smaku
czerwona cebula
ząbek czosnku
bułka tarta lub mielony len ok 2-3 łyżki
2 łyżki posiekanej natki

sałata rzymska
150 ml jogurtu naturalnego

1 łyżką tahiny
sok z połówki cytryny
150 ml jogurtu naturalnego
jajko
sól

2 łyżeczki przyprawy zatar
łyżeczka sezamu

olej do smażenia





PRZYGOTOWANIE:

Buraki owinięte folią (możesz włożyć je do żaroodpornego naczynia z pokrywką i upiec w nim buraki) upiecz w 190 stopniach C przez około 50 minut. Wystudź i zetrzyj na tarce na małych oczkach. Przełóż na sitko i dociśnij łyżką do ścianek sitka aby odciekł z nich sok.  Czerwoną cebulę posiekaj w kostkę i zeszklij na oleju. Do buraków dodaj wcześniej ugotowaną quinoa, wbij jajko, dodaj przyprawy (zatar można zrobić samemu łącząc ze sobą: tymianek, sezam, sumak, majeranek, kolendrę, nasiona kopru włoskiego, kminu, anyż i cynamon) i zeszkloną cebulę. Posiekaj drobno żurawinę i dodaj do buraków, sezam, pestki słonecznika i posiekany czosnek. Następnie dodaj mielony len lub bułkę tartą i posiekaną natkę. Wymieszaj masę. Uformuj jednakowe kulki. Obtocz w bułce tartej lub mielonym lnie. Rozgrzej olej, włóż kotlety i lekko spłaszcz dociskając palcami. Smaż kilka minut na średnim ogniu. Następnie przewróć i dalej smaż kilka minut.
Odsącz na papierowym ręczniku.

Sałatę posiekaj. Wlej jogurt, dopraw solą gommasio i pieprzem.
Dip sezamowy wykonaj dodając do jogurtu łyżkę tahiny i sok z połówki cytryny. Dopraw
odrobiną soli.

niedziela, 30 czerwca 2019

Mrożona herbata z sokiem i owocami



3 łyżeczki dobrej białej herbaty
2 szklanki soku pomarańczowego
marakuja+ plastry cytryny
garść czerwonych porzeczek
garść borówek amerykańskich
kilka truskawek
litr wody mineralnej 
świeża mięta 
Zagotować wodę i zaparzyć biała herbatę. Po zaparzeniu wlać do dużego dzbanka, dodać owoce, wlać sok pomarańczowy i uzupełnić wodą. Dodać miętę i dużo kostek lodu. 
 U nas diamentowe kostki lodu firmy Orion.