Kilka miesięcy temu kupiłam formę na magdalenki. Jakoś nie było sposobności, żeby je zrobić, ale kupiłam wodę z kwiatu pomarańczy, wiec znalazł się powód. Woda nie przemawia do mnie. Zbyt sztuczny zapach.
Marcel Proust w powieści: "W stronę Swanna. W poszukiwaniu straconego czasu" tak opisuje wspomnienie wywołane smakiem magdalenki zamoczonej w herbacie:
"... matka widząc, że mi jest zimno, namówiła mnie, abym się napił wbrew zwyczajowi trochę herbaty. Odmówiłem zrazu; potem, nie wiem czemu, namyśliłem się. Posłała po owe krótkie i pulchne ciasteczka zwane magdalenkami, które wyglądają jak odlane w prążkowanej skorupie muszli. I niebawem (...) machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz (...). Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jako błahe, krótkość złudna (...). Cofam się myślą do chwili, w której wypiłem pierwszą łyżeczkę herbaty (...). I nagle wspomnienie zjawiło mi się. Ten smak to była magdalenka cioci Leonii.(...)
Chcecie mieć podobne doznania. Spróbujcie.
Ja miałam pomysł, aby do środka włożyć coś co przypomina perłę - włożyłam wiec rodzynkę.
Mam nadzieje, że zwolennicy tradycyjnej magdalenki wybaczą mi inulinę i otręby.
SKŁADNIKI:
3 jaja
150 g mąki
1 łyżka otrąb lub inuliny
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 łyżki drobnego cukru
100 g roztopionego masła
masło do wysmarowania formy
olejek cytrynowy (lub woda pomarańczowa)
Ubiłam pianę na sztywno. Dodałam cukier. Ubijałam dalej. Dodałam żółtka a za nimi przesianą mąkę i inulinę z proszkiem do pieczenia. Na koniec wąską stróżką wlałam rozpuszczone ale chłodne masło. Całość przełożyłam do wysmarowanych masłem foremeczek i piekłam 15 minut w 200 stopniach C. Kiedy ostygły wyjęłam z formy, przekroiłam na pół i posmarowałam pomarańczową konfiturą bez cukru.
mmmmm. Magdalenki kojarzą się z Proust'em... są swego rodzaju świętością... odczarowujesz dla mnie większość potraw, które wydają się być mega-trudne-i-nie-do-zrobienia :) Twoje wyglądają przepięknie...
OdpowiedzUsuńps. ja niestety nie widzę przepisu... :/
OdpowiedzUsuńIdealne jak z fabryki. mniam!
OdpowiedzUsuńkocham je za kształt, wygląd i aromat migdałów <3 nigdy ich sama nie robiłam, ale są super! :)
OdpowiedzUsuńJakie one śliczne<3
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam, a słyszałam sporo. Kiedyś może będzie mi pisane spróbować :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam magdalenek, a są takie sławne... Niech chociaż popatrzę na te Twoje cudeńka :)
OdpowiedzUsuńPyszne, do tej pory jadłam niestety tylko takie ze sklepu, ale jestem pewna, że Twoim nie dorównują :-)
OdpowiedzUsuńNie mam formy do magdalenek, niestety... Ale może kiedyś sobie kupię :)
OdpowiedzUsuńMnie zawiodła woda różana - za bardzo pachnie perfumami...
idealne - wyglądają jak z najlepszej cukierni :DD
OdpowiedzUsuńKuszące!
OdpowiedzUsuńsuper wyglądają:)
OdpowiedzUsuńAż się zatrzymałam przy pierwszym zdjęciu, a w myślach pobrzmiewało wielkie wow :)
OdpowiedzUsuńWyglądają wspaniale! Też się zbieram, żeby kupić te foremki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
równiuteńkie i piękne!
OdpowiedzUsuńWyszły idealnie :) !
OdpowiedzUsuńAle piękne!
OdpowiedzUsuńWygladaja pieknie i smakowicie!
OdpowiedzUsuńPrześlicznie Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńWyszły cudownie fotogeniczne, ale jakoś nigdy nie przemawiała do mnie idea tych ciastek. Cóż może kiedyś.
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy takowych nie jadłam, wyglądają wspaniale!
OdpowiedzUsuńWracają do łask magdalenki z tego co widzę. Wszystkie tego formatu formy :) Fajnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.basinepichcenie.blox.pl
Rarytaski!
OdpowiedzUsuńUwielbiam.
Aż chce się po nie sięgnąć.... :)!
OdpowiedzUsuńUrocze, śliczne i przede wszystkim domowe! Cudowne :)
OdpowiedzUsuń