Nie przepadam za śledziami. Są dla mnie ostatnimi latami "dziwne" w smaku. Nie potrafię określić co mi w nich nie smakuje. Struktura mięsa mi nie odpowiada. Pamiętam, kiedy byłam mała zajadałam się śledziami, bo były inne w smaku... Ale ostatnio kupiłam śledzie ( jedną paczkę, 3 sztuki ) śledzi firmy Kapitan Navi (polecam i nikt mi za to nie płaci) - śledzie norweskie. Mięciutkie, rozpływające się w ustach, nie za słone. W sam raz. Dodałam do nich marynowane podgrzybki, rozmaryn, musztardę w ziarnach, grubo zielony pieprz. Jedliśmy na kanapce z chleba żytniego. Byliśmy nimi oczarowani. Z chęcią takie kanapki kupowałabym na mieście, gdyby były.
400 gram śledzi norweskich
1 słoiczek marynowanych podgrzybków
3 łyżki oleju rzepakowy
2 łyżki musztardy w ziarnach
pieprz czarny świeżo mielony
2-3 liście laurowe
kilka ziarenek ziela angielskiego mała biała cebulka
gałązka rozmarynu
opcjonalnie 2 ziarenka jałowca - jeśli lubicie żywiczne smaki
Śledzie po odsączeniu z zalewy pociąć w paski ok 1 cm. Grzyby pociąć w paski. Wymieszać. Cebulę pokroić w drobniutką kostkę.Wlać 2-3 łyżki oleju rzepakowego ( dałam tłoczony na zimno), musztardę i przyprawy. Całość wymieszać i serwować. Można rozetrzeć 2 ziarenka jałowca.