Fot. Bari
Apulia włoski region na obcasie. Miejsce które wato poznać. Apulia to: morze, stare oliwne drzewa, winnice, farmy, kościoły, domy trulli, piękne małe kremowo-białe miasteczka, porty, niebieskie łódki rybaków,wąskie uliczki i ludzie. Przyjaźni i pomocni. My wybraliśmy się w maju, pogoda była już piękna a turystów umiarkowana ilość.
Do Bari możemy polecieć tanimi liniami. Jedna z nich oferuje bardzo wygodne godziny wylotu i powrotu. Dla nas to ważne bo nie lubimy zarywać dnia po nieprzespanej nocy.
Podczas rezerwacji lotu można od razu wynająć samochód. Koszt na 7 dni samochodu segmentu B lub B+, czyli takiego Renault Clio czy Fiat Punto to około 200 złotych plus ubezpieczenie i paliwo. Pełne ubezpieczenie kosztuje dodatkowo ok. 200 PLN, ale w zamian mamy spokojną głowę. Warto przeczytać w warunkach wynajmu jaką mamy ochronę z i bez ubezpieczenia.
Wynajęliśmy mieszkanie z tarasem blisko centrum przez popularną stronę rezerwacyjną.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w Bari to dziwne porcelanowe figurki w różnych kolorach. Byłam bardzo ich ciekawa. Można zobaczyć je wmurowane w gzyms budynków lub ustawione na balkonach.
Figurka nazywa się "PUMO" - to typowy przedmiot związany z tradycją Apulii. Przedstawia pąk kwiatu, który właśnie ma zakwitnąć, otworzyć się. To coś nowego, co właśnie ma się narodzić. Uważany za obiekt przynoszący szczęście. Kolorowe, choć najczęściej jest biały, ciemnozielony lub w kolorze ochry. Zwykle darowany z życzeniami powodzenia przy okazji wkraczania na nową drogę życia lub przy przeprowadzce do nowego domu. Nierzadko traktowany po prostu jako ozdoba lub część kolekcji.
Fot. Bari
Fot. Mercato w Bari |
Te zdjęcia mapy przedstawiają miejsca, które odwiedziliśmy.
Podróż do większości zaznaczonych punktów na mapie odbyliśmy samochodem. Bardzo wygodny dojazd drogami szybkiego ruchu. W podróż wybraliśmy się pod koniec maja co pozwoliło, jak nam się wydaje, uniknąć upału i co najważniejsze tłoku wakacyjnego zarówno na drogach jak i w zwiedzanych miejscach. Wszystkich punktów zaznaczonych na mapie nie da się oczywiście zobaczyć na raz. Podróż rozłożyliśmy na kilka dni, za każdym razem wyruszając z Bari. I tak pierwszego dnia pojechaliśmy na południe wzdłuż wybrzeża Polignano-Monopoli-Locorotondo-Alberobello. Następnego dnia zobaczyliśmy Gravinę, Materę i Altamurę. Kolejny dzień to trasa wzdłuż wybrzeża na północ: Bisceglie-Trani-Giovinazzo.
Z Bari do tych najdalszych punktów na południu: Taranto, Lece-Gallipoli-Otranto, czy też na północy do półwyspu Gargano jest dość daleko. I w pierwszym i drugim przypadku to ok 190 km. Wydaje się, że w trakcie wyprawy do tamtych miejsc, lepszym rozwiązaniem może być rezerwacja noclegów na choćby jeden dzień, aby pobyć tam dłużej.
For. Polignano a Mare
Miasteczko Poligniano a Mare jest oblegane przez turystów. I nie ma się co dziwić. Już na samym początku most Lama Monachile i plaża, do której wiodą schody biegnące właśnie pod nim. Plaża, choć nie jest szeroka, przyciąga turystów pięknym widokiem na morze wyłaniające się z pomiędzy ostro w górę wyrastających skał. Skały tego wąwozu to tylko zapowiedź stromych skał, na których wisi całe miasto. I to właśnie starówka, znajdująca się zaraz obok mostu, zachwyca widokami z placyków, podwórek i tarasów wychodzących nad urwiska. Nie bez przyczyny tu właśnie odbywają się jedne z zawodów cyklu Cliff Diving firmowane przez Red Bull. Wąskie uliczki, kościoły wciśnięte w szeregi zabudowań i klimat włoskiego południa, typowy a jednak w każdym z miasteczek wyjątkowy. Miejsce warte odwiedzenia.
Fot. Polignano |
Fot. Monopoli
Monopoli zachwyciło nas jako pierwsze. Stare rybackie miasteczko. Kremowo białe z niebieskimi łódeczkami. Z uliczkami wewnątrz wąskimi i placykami.
nazwa miasteczka pochodzi od greckiego „ monospolis, które oznacza wyjątkowe miasto.
Położone odległości 50 km od Bari.
Jest tam barokowa katedra wybudowana w XVIII wieku na ruinach romańskiego kościoła.
Bogate historyczne i artystyczne dziedzictwo miasta zachęca do jego zwiedzania.
W restauracyjkach zjemy typowe dla tego regionu pyszny makaron orecchiette.
Fot. Monopoli
Fot. Strada del Olive
Po drodze mijaliśmy stare gaje oliwne. Nie mogłam się napatrzeć na imponujące wielkością drzewa oliwne.
Fot. Locorotondo
Do Loccorotondo przyjechaliśmy na krótko, ponieważ w miasteczko ma piękną panoramę, a my chcieliśmy wejść i pochodzić między bielonymi budynkami ozdobionymi kolorową ceramiką. Nazwa miasteczka wywodzi się od rozmieszczenia budynków na planie okręgów.
Miasteczko znajduje się na liście najpiękniejszych miasteczek Włoch "Borghi piu belli d Italia”.
Jest sercem doliny Itria. Patrząc na miasteczko z oddali widzimy piękną białą koronę miasta na wzgórzu okoloną tarasowymi ogrodami.
Fot. Trulli
Wiele słyszałam o domach trulli. Byłam bardzo sceptyczna. Nie bardzo chciałam je zwiedzać. Widziałam je na fotografiach, w książkach i reportażach. Ale się myliłam. Warto je zobaczyć.
Już sam widok na nie jest niezwykły.
Domy są wybudowane z surowego kamienia z charakterystycznymi stożkowatymi dachami. Przez to dla mnie jest bajkowe. Miasto wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO od 1996 roku.
Fot. Domy trulli
Włoskie restauracje często opatrzone są wyróżnieniem Michalin.
Fot. Alberobello, trulli
Fot. Gravina
Tego miejsca raczej nie znajdziecie w przewodnikach. Raj dla archeologów. W Gravinie pod zamieszkałym obszarem znajduje się dobrze zachowany podziemny świat, z tunelami, piwnicami, kamiennymi kościołami, spichrzami, XVII-wiecznymi . W tym miejscu przechowywano żywność. Odkrywanie skalnej cywilizacji Graviny trwa nadal. Z tego miejsca najlepiej pojechać do Matery oddalonej o 25 km.
Fot. Matera
To miasto robi wrażenie.
Panoramę Matery można zobaczyć od drugiej strony wąwozu rozciągającego się wzdłuż zbocza na którym wykute jest miasto. Dla chcących zrobić piękne zdjęcia lepiej wybrać się tu przed południem. W popołudniowym świetle - choć miasto nadal jest piękne- zdjęcia już nie są tak ładne. Budynki są w cieniu.
Można wjechać do niego, samochód zostawić na miejskim parkingu i zwiedzać na piechtę, ponieważ wjazd do części historycznej jest niemożliwy.
Matera leży w regionie Basilicata, 65 km od Bari.
Należy do najstarszych miast świata.
Mieszkali tu Grecy, Rzymianie, Longobardzi, Saraceni, Turcy i Normanowie.
Usytuowana nad głębokim wąwozem - robi niesamowite wrażenie.
W wapiennych skałach wykute są domy - jaskinie. W tych odrestaurowanych znajdują się hotele, puby, restauracje, część z nich jest ponownie zamieszkała.
Fot. Altamura
Do Altamury przyjechaliśmy po przeczytaniu relacji na kilku blogach. Czy warto?
Moim zdaniem NIE.
Na szczęście znaleźliśmy w nim starą piekarnię, która od setek lat wypieka bochenki chleba w kształcie serca w piecu opalanym drewnem. Na miejscu można usiąść zjeść i napić się. Kupić chleb oraz ręcznie robione ciasteczka z masy migdałowej. Ciasteczka kosztują 10 euro.
Fot. Chleb z Altamury
Fot. Nasz własny chleb z semoliny
Chleb ma tak niezapomniany smak, że po przyjeździe do domu bardzo chcieliśmy upiec choćby taki przypominający ten z Altamury. I udało się. Za trzecim razem wyszedł taki jaki chcieliśmy. Obejrzeliśmy wiele filmików na Youtube. Były bardzo pomocne. Ważne też, że udało nam się przywieść lokalne drożdże: lievito madre czyli w sumie dzikie drożdże macierzyste w odróżnieniu od drożdży piwnych. Są one wynikiem spontanicznej fermentacji ciasta z wodą, co pozwala uzyskać dużo lepszy smak pieczywa. Te które przywieźliśmy były w formie suchej, ale takie macierzyste w formie mokrej są trudniejsze w używaniu ponieważ tak jak zakwas na chleb żytni trzeba je regularnie dokarmiać.
Jak zrobiliśmy nasz bochenek:
500 gram semoliny
300 ml wody
8 gram cukru
15 gram soli
35 gram drożdży macierzystych
Drożdże rozprowadzić w 300g wody, dodać sól i cukier. Dodać semolinę i wyrobić ciasto. Ręcznie zajmie to ok 10 min do wytworzenia się gładkiego sprężystego ciasta. Odstawić na około 2 godziny do podwojenia objętości. Po tym czasie wyrobić jeszcze raz ( tzw. przebijanie), uformować pożądany kształt i odstawić do wyrośnięcia na ok 45 min. Kształt serca uzyskuje się składając podłużny placek na trzy, dwie trzecie na pól a pozostałą cześć na nie, podobnie do składania kartki listu przed włożeniem do koperty. Piec ok 30 minut w 230℃.
Fot. Bisceglie
Kiedy przyjechaliśmy do Bisceglie było wczesne popołudnie. Usiedliśmy w restauracji i poczuliśmy, że moglibyśmy tu zostać i się nie ruszać.
Małe, urocze miasteczko. Cudna myzyka pozwoliła nam się zrelaksować. mały port z zacumowanymi łódkami lokalnych rybaków, kilka małych restauracji ze stolikami na zewnątrz i cudowny zapach przygotowywanych posiłków. Raczej lokalni klienci.
Fot. Trani
Trani nazywane jest perłą Adriatyku.W okolicach wydobywany jest marmur. Punktem centralnym jest Katedra położona nad samym morzem. Można z niej oglądać Trani. Wejście to koszt 5€.
Fot. Trani
Fot. Giovinazzo
Kierując się na północ od Bari, jadąc wzdłuż wybrzeża Adriatyku co i rusz położone są cudne miasteczka. Nie sposób ich ominąć. Są takie, że chciałyby się wynająć hotel i spędzić urlop.
Fot. Ostuni
Ostatnim miejscem, które zwiedzaliśmy było malownicze Ostuni.
Jadąc od strony Bari na wzgórzu widzi się piękne białe miasto. Zanim wjedzie się do Ostuni znów jedziemy pomiędzy gajami starych drzew oliwnych.
Blisko starego miasta jest bardzo wygodny parking. Nie wiem czy w sezonie jest problem z miejscami ale w trakcie naszego pobytu w maju był w połowie pusty. Opłaty dokonuje się w parkomatach na godziny. Na parkingu można też wynająć autoriksze (takie np jak Piaggio Ape Calessino). Kierowca obwozi po mieście i często opowiada o ciekawych miejscach. Po starówce najlepiej jednak poruszać się pieszo. Spora ilość uliczek, szerszych i takich bardzo wąskich, wiele zakamarków i podwórek. W niektórych miejscach dość strome podejścia. Warto tu się zgubić w gąszczu białych kamieniczek i uliczek udekorowanych roślinami. Chyba jak by nie iść i tak dotrzemy w końcu do szczytu z bazyliką wieńczącą wzgórze. Po drodze na najbardziej uczęszczanej trasie mijamy wiele sklepików oferujących lokalne produkty i suveniry czy po prostu lody i kawę. Jeśli chodzi o pamiątki to znajdziemy tu choćby pumo. My odwiedziliśmy sklep firmowy lokalnego producenta oliwy braci Baletta. Szeroka oferta smaków i możliwość degustacji na miejscu pozwala na zakup produktu zgodnego ze swoim gustem.
Jadąc od strony Bari na wzgórzu widzi się piękne białe miasto. Zanim wjedzie się do Ostuni znów jedziemy pomiędzy gajami starych drzew oliwnych.
Blisko starego miasta jest bardzo wygodny parking. Nie wiem czy w sezonie jest problem z miejscami ale w trakcie naszego pobytu w maju był w połowie pusty. Opłaty dokonuje się w parkomatach na godziny. Na parkingu można też wynająć autoriksze (takie np jak Piaggio Ape Calessino). Kierowca obwozi po mieście i często opowiada o ciekawych miejscach. Po starówce najlepiej jednak poruszać się pieszo. Spora ilość uliczek, szerszych i takich bardzo wąskich, wiele zakamarków i podwórek. W niektórych miejscach dość strome podejścia. Warto tu się zgubić w gąszczu białych kamieniczek i uliczek udekorowanych roślinami. Chyba jak by nie iść i tak dotrzemy w końcu do szczytu z bazyliką wieńczącą wzgórze. Po drodze na najbardziej uczęszczanej trasie mijamy wiele sklepików oferujących lokalne produkty i suveniry czy po prostu lody i kawę. Jeśli chodzi o pamiątki to znajdziemy tu choćby pumo. My odwiedziliśmy sklep firmowy lokalnego producenta oliwy braci Baletta. Szeroka oferta smaków i możliwość degustacji na miejscu pozwala na zakup produktu zgodnego ze swoim gustem.
Tak kończy się moja opowieść o Apulii.
Byłam w wielu regionach Włoch. Apulia jest moim Nr. 1, jest miejscem gdzie wróciłabym ponownie.
Będąc w Apulii nie sposób się nudzić. Można wypożyczyć rowery, zapisać się na wycieczki rowerowe ( cena zależy od ilości osób i dystansu oraz różnego poziomu zaawansowania rowerzysty i mieści się w granicach 100- 150 euro za osobę przy grupie liczącej 4 -10 osób.
Organizowane są też piesze wycieczki po farmach oliwnych i winnicach.
Jak dla mnie najfajniejszą atrakcją jest warsztat kulinarny z włoską gospodynią, która uczy gotować apulijskie potrawy. Cena to 80 eura min. 2 osoby. Do przygotowania jest foccacia, orecchiete z pomidotowym sosem, zuccini alla poverella, pancerotti, polpete e melanzane ripiene.
Dostępne są wycieczki żaglówkami lub katamaranem. Płynie się między Monopoli a Polignano a Mare. Trwa ok. 3,5 godziny z drinkami i przekąskami.
Znalazłam dobry opis wycieczek na https://www.comingpuglia.it/
Będąc w Apulii nie sposób się nudzić. Można wypożyczyć rowery, zapisać się na wycieczki rowerowe ( cena zależy od ilości osób i dystansu oraz różnego poziomu zaawansowania rowerzysty i mieści się w granicach 100- 150 euro za osobę przy grupie liczącej 4 -10 osób.
Organizowane są też piesze wycieczki po farmach oliwnych i winnicach.
Jak dla mnie najfajniejszą atrakcją jest warsztat kulinarny z włoską gospodynią, która uczy gotować apulijskie potrawy. Cena to 80 eura min. 2 osoby. Do przygotowania jest foccacia, orecchiete z pomidotowym sosem, zuccini alla poverella, pancerotti, polpete e melanzane ripiene.
Dostępne są wycieczki żaglówkami lub katamaranem. Płynie się między Monopoli a Polignano a Mare. Trwa ok. 3,5 godziny z drinkami i przekąskami.
Znalazłam dobry opis wycieczek na https://www.comingpuglia.it/
Pakuję się i jadę. Cudowne zdjęcia:)Pozdrawiam, Basia
OdpowiedzUsuńCudownie :) Serdecznie pozdrawiam :)
Usuń