O kimchi słyszałam wiele.
Zabierałam się od dwóch lat, ale kiedy spróbowałam po raz pierwszy postanowiłam wziąć się w garść i zrobić.
Przeczytałam u Marty Dymek z Jadłonomii o walorach zdrowotnych kimch i chciałam go mieć.
Ja nie mogę jeść zbyt pikantnych potraw, więc tylko domowej roboty kimchi w moim przypadku wchodzi w grę.
Dodatkowo od kiedy zobaczyłam czerwoną kapustę pekińską już nikt by mnie nie powstrzymał, aby je zrobić :)
Kimchi w sklepie nie wygląda zbyt ładnie.
Ale to z purpurowej kapusty pekińskiej jest po prostu piękne. Kapusta z purpury zmienia się podczas fermentacji w pudrowy róż .
Zrobiłam jej mało z jednej główki. Na próbę.
SKŁADNIKI:
1 kapusta pekińska średniej wielkości (u mnie purpurowa)
2 litry wody
1/2 szklanki soli himalajskiej
1 biała rzodkiew
1 marchewka
2 szalotki
2 łyżki mąki ryżowej
1/2 łyżeczki cukru
2 ząbki czosnku
kawałek (3-4 cm) świeżego imbiru, posiekanego
2 łyżki sosu rybnego
łyżeczka chili
łyżeczka cukru trzcinowego
PRZYGOTOWANIE:
Kapustę kroimy wzdłuż na ćwiartki a następnie w dużą kostkę ok 3-4 cm. Przekładamy do dużej miski. W zimnej wodzie rozpuszczamy sól i przelewamy do kapusty. Obciążyłam ciężkim garnkiem wypełnionym wodą. Odstawiamy na 4 godziny. Po tym czasie płuczemy kapustę pod bieżącą wodą.
Szalotkę, czosnek, imbir, ścieramy na tarce o najmniejszych oczkach, mieszamy sosem rybnym i szczyptą cukru. Z mąki ryżowej oraz 1 łyżeczki cukrem ugotować kleik (gotować przez 1 -2 minuty aż zmieni się w gęsty, ryżowy kleik. Odstawić do przestudzenia.
Następnie do kleiku dodajemy starte na tarce produkty i chili. Kleik dokładnie mieszamy.
Rzodkiew i marchewkę tniemy w paseczki julienne.
Dodajemy do kapusty. Wlewamy kleik i mieszamy.
Do czystego słoika partiami wkładamy kapustę. Każdą partię dokładnie ubijamy drewnianą pałką. Następnie odstawiamy w ciemne miejsce na 2 dni w temperaturze pokojowej, po czym czasie powkładamy jeszcze na kilka dni do lodówki. Słoik nakryłam pokrywką ale jej nie dokręcałam.
Nigdy nie jadłam kimchi, podobno jest baaardzo zdrowe
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam :) Co za kolory!
OdpowiedzUsuńuwielbiam kimchi! :)
OdpowiedzUsuńTeż dopiero niedawno poznałam smak kimchi i bardzo powoli zbieram się do tego, żeby zrobić swoje :). Mimo, że jadłam wersję łagodną, to jak dla mnie była zdecydowanie ostra... nawet nie chcę myśleć, jak musi smakować wariant z jeszcze większą ilością chili :D.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeść, ale kolory fenomaenalne :)
OdpowiedzUsuńNałogowo oglądamy koreańskie seriale i kimchi zawsze kusi, bo jest u nich na porządku dziennym :) Musimy też w końcu spróbować :D
OdpowiedzUsuńŚwietna.
OdpowiedzUsuń